Archiwum 12 sierpnia 2003


sie 12 2003 Dzień dzisiejszy i MISJA NALEŚNIKI!!
Komentarze: 3

Dzień dzisiejszy zajebiście ciekawy ;) Planowalyśmy już od jakiegoś roku (ohh, że ja to jeszcze pamiętam) wypad na basen. To byly czasy kondycha i inne paściarstwa..... ehhh. Niestety kondycja zawiodla, tak też ostalo się na siedzeniu przed monitorem. Po basenie mialyśmy robić naleśniki. Jednak Kolo nie dotarla na miejsce pracy (ona miala wszystko robić, a ja tylko siedzieć i zachwycać się pięknym aromatem dochodzącym z kuchni). To mial być mój obiad, szkoda, że Kolo o tym nie wiedziala. Osobiście na gotowaniu się nie znam, nie wiedzialam nawte jakie skladniki są potrzebne. Uratowalo mnie guru gg (od jutra nie wchodzę na gg :> ) Ambitnie się zalogowalam i przeszlam do konkretów, tudzież od czasu do czasu z mojego biednego żolądka dobiegaly przeraźliwe odglosy. Na drodze swej męki napotkalam znajomą, która objaśnila mi co potrzebne jest do naleśników. W ten sposób przeszlam pierwszy etap wtajemniczenia :) Zabralam się do roboty. MISJA NALEŚNIKI ZOSTALA ROZPOCZĘTA. Zrobilam mase tak jak mi powiedzialno. Przygotowalam patelke i wylalam żóltą papkę na gorący olej. Smażenie przebiegalo dość sprawnie. Zepsulam tylko jednego naleśnika. Inne... myślalam, że ich nie powstrzymam rosly i rosly, ale udalo się! Przeszlam do ostatniego etapu o nazwie konsumpcja. Jestem z siebie dumna. MISIA NALEŚNIKI ZOSTALA ZAKOŃCZONA POMYŚLNIE. Tak się spocilam, że zostalam zmuszona do natychmiastowego wzięcia zimnego szowera. Umówilyśmy się z Kolem pod kinem w celach spożycia alkoholowego. Dotarlam na miejsce i jak zwykle (chociaż bylam lekko spóźniona) czekalam na Kolo, która zawsze jeszcze bardziej się spóźnia. Jak już przybyla, udalyśmy się do baru OZI, gdzie świecilo pustkami, oraz nie bylo Gingersów :( chlip chlip. Doszlysmy do wniosku, że idziemy do sklepu, a potem na lawke do parku. Tak też zrobilyśmy. Po drodze spotkalam kolegę, którego w rzeczywistości nie znam. Jest dla mnie obcy, ale to mi się często zdarza. Ruszylyśmy w strone parku na Domek Harcerski. Kulturnie usiadlśmy sobie na laweczce i zapodalyśmy zimne pifffko :) Ohhhh najmilsze chwile z alkoholem. W czasie popijania zdąrzylyśmy wszystkich obgadać i siebie przy okazji też.... hehe. Później poszlyśmy do Kola, która wlaśnie ogląda Scooby Doo, a wcześniej obserwowala proces wyrastania wlosów na jej nogach. Ja męczę się z notką. Wlasnie ją kończę, dobrze, że w tle nie lecą Lokatorzy ulubiony serial Kola :/ Inaczej bym się pocięla. W ten sposób minąl nam dzień, to chyba na tyle.

Napisala: Ruda

Ruda & Kolo Company ;)

pralniamozgow : :